niedziela, 26 września 2010

BLW, AP, NHN - WTF?

Niedawno byłam w odwiedzinach u znajomych. Przy obiedzie, zafascynowana sprawnością, z jaką ich roczny synek pochłaniał jedzenie, zapytałam czy stosują BLW. Pan domu spojrzał na mnie i z przymrużeniem oka zapytał, dlaczego mówię do niego kodem maszynowym i czy na pewno nie obrażam ich pociechy. Tak to już jest. To co dla jednych jest naukową metodą wychowawczą, dla innych mogłoby w ogóle nie istnieć, bo stosowanie podejścia zdroworozsądkowego i podążanie za instynktem daje te same rezultaty. Przekonałam się o tym podczas odwiedzin u 70-letniej cioci, kiedy to dumna jak paw oczekiwałam oklasków po samodzielnej konsumpcji kanapki przez mojego syna - niemowlaka. Nie doczekałam się. No bo przecież to normalne, ze dzieci jedzą same. Normalnym jest również to, że dzieci jedzą to samo, co dorośli. Czym tu się ekscytować?
Pan Bród
No tak... Przecież 50 lat temu nie było słoiczków, plastikowych łyżeczek, mikserów i wielu innych "dziecinnych" rzeczy. BLW wychodziło samo z siebie. Nie mogło być inaczej, bo mama musiała iść do pracy (wiecie - to słynne równouprawnienie), dziecko do żłobka i cześć.
Do czego zmierzam. Jak zawsze do oszczędności ;-) Zaczęłam stosować BLW, bo wydawało mi się trendy i dawało perspektywę oszczędzenia na słoiczkach oraz nie gotowania osobnych zupek dla Młodego. Mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że cele te zostały osiągnięte. Słoiczki mam (3 sztuki). Stoją w szafce na wypadek nagłego wyjścia, katastrofy, czy innego deszczu elektronów. W lodówce mam również pomrożone kilka słoiczków potrawki z królika własnej roboty - również na wypadek obiadu niejadalnego dla niemowlaka. Jednak w większości  przypadków z dorosłego obiadu udaje się wybrać coś dla Malucha i wszyscy są szczęśliwi. Tyle plusów. Wszyscy piszą o plusach BLW to może ja napiszę o tej drugiej stronie, na którą również trzeba się przygotować. Po pierwsze: bałagan, bałagan, bałagan. Kluchy latające po podłodze, wgniecione w dywan brokuły, zamazane burakami łóżko. Jeżeli myślisz, że bałagan jest tylko dookoła jedzącego dzidziusia, jesteś w duuużym błędzie. Po jedzeniu Małą Bestię trzeba wyjąć z fotelika, otrzepać (tyle, ile się da), umyć i przygotować na to, że resztki żarcia będą się z niej odklejały godzinami. Ostatnie wyjmiesz z pieluchy przy wieczornej kąpieli - nic to, ze pielucha była zmieniana w między czasie ze trzy razy - one i tak tam będą ;-)))
Po drugie: pranie. Niniejszym ogłaszam, iż banana sprać się NIE DA. Marchewka przy nim to mały pikuś. Plamy są wszędzie, pomimo założenia fartucha i dwóch śliniaków. Gotowanie też nic nie daje.
Po trzecie: czynnik psychologiczno-społeczny, czyli jak się nie dać babci. W naszym domu problemu tego nie było ale wiem, że babcie potrafią bardzo różnie reagować na podawanie stałych produktów małym dzieciom. Od wytrwałości i spokoju ducha mamy zależy, czy podda się i poda jedynie słuszną papkę z marchewki, czy zrobi po swojemu ;-)
Tygrys, co ci wygryzł ;-)
W przyrodzie tak jest, że wszystko co weszło, musi też wyjść. O naszych podejściach do Naturalnej Higieny Niemowląt (lub in inglisz EC: Elimination Communication) już pisałam. Oczywiście cały czas kontynuujemy wysadzanie na dorosłą toaletę. Bez stresu, parcia i ambicji. Dziecku tu rządzi. Efekt jest taki, że Młody w momencie wysadzenia rozluźnia się i jak ma potrzebę wysiusiania się, to robi to. Jest to bardzo użyteczna umiejętność, gdyż można go wysadzić przed spacerem i po powrocie, co owocuje suchą pieluszką przez pół dnia! Powiem więcej. Zużycie pieluch spadło tak drastycznie, że bez wielkich nakładów finansowych mogłam przerzucić się na wielorazówki. Teraz jest pięknie. Krótkie pranie co dwa dni. Dzidziuś w kolorowych ekologicznych pieluszkach, a rodzice maję ponad stówę miesięcznie więcej w portfelu :-)
No i znów do beczki miodu, łyżka dziegciu. Jak wysadzasz dzieciaka to nie ma zmiłuj. Jak mu się zachce o 5 rano, będzie stękał, patrzył się w oczy, pierdział i śpiąca, czy nie - tup, tup, tup do łazienki z Małym Gnomem. Trzeba pamiętać również, że ośmiomiesięczny dzidziuś nie siedzi już tak spokojnie, jak było to 3 miesiące temu. Ciągnie za włosy (twoje!!!), klepie po kiblu, a zaraz potem próbuje zjeść własne ręce :-P, wygina się, piszczy, łapie za papier toaletowy, zrzuca go i wiele innych. Nie lada problemem jest również utrzymanie nad umywalką wiercącej się 10-kilogramowej Glizdy w jednej ręce, a mycie tyłka drugą...
Co mnie jednak martwi bardziej, dziecko kibelkowe nie chce korzystać z nocnika i nakładki na sedes. Po co? Przecież u mamy jest miękko i ciepło, a nakładka kłuje w pupę i jest lodowata... Więcej, on nawet nie wie, po co na niej siedzi. Jak już ten problem się w jakiś sposób rozwiąże, nie omieszkam o tym napisać.
Kochać to stwarzać komfort życia ;-)
Tak to sobie żyje młoda mama wraz ze swoim dzieckiem, można powiedzieć w symbiozie. Jemy, wydalamy, ściskamy się, bawimy, chodzimy na spacery. Normalka, można powiedzieć. Być może normalka, ale i to ma swoją mądrą nazwę - Attachment Parenting, czyli Rodzicielstwo Bliskości. Pokrótce sprowadza się to do tego, że nie zostawiamy dziecka samego sobie, jesteśmy z dzieckiem, a nie posiadamy dziecko. Proste i logiczne.
Jak widać, wszystko w życiu musi mieć swoją nazwę (najlepiej obcojęzyczną). Co pozostaje nam - prostym rodzicom? Chyba tylko kochać i rozpieszczać, bez względu na konsekwencje ;-)
---
Porady BLW:
* Żeby zaoszczędzić na fartuszkach do jedzenia, przetnij za małą bluzkę z długim rękawem z tyłu (jak fartuch w Wariatkowie) i zakładaj pod śliniak.
* Uważaj na zdradliwą trójcę.
Porady NHN:
* Jak wysadzasz chłopca, kontroluj położenie siusiaka - rozbryzg potrafi być zadziwiający.
* Przy "grubszej sprawie" daj dziecku szansę. Zazwyczaj wszystko nie wychodzi na raz ;-)
Porady AP:
* Kochaj, kochaj, kochaj ;-)

8 komentarzy:

  1. Boskie! Widzę, że groźba deszczu elektronów zakradł się i tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super wpis, dzięki. Wreszcie znalazłam bloga kogoś myślącego i działającego podobnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, teraz jestem na etapie rozszerzania diety małego, i od razu zajrzałam do Ciebie.. tyle mądrych rzeczy, aż miło poczytać! ps pielusony eko sprawdzają sie genialnie! Tylko na spacery i na noc pampki, próbowałam różnych sposobów, żeby tak szybko nie przesiakały, ale czasem młody przelany na maxa wracał ze spaceru z rozdarciem mimo 2 wkładek - w kieszonce i na wierzchu.. może znajdę jeszcze jakiś sinny sposób!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet w takiej konfiguracji to dobrze wychodzi. Ja "odsikiwałam" przed spacerem i tuż po. Często pielucha pozostawała całkiem sucha.

    OdpowiedzUsuń
  5. uśmiałam się do łez :D fajnie piszesz

    OdpowiedzUsuń
  6. uśmiałam się do łez :D fajnie piszesz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Cieszę się, że jeszcze znajdują się czytelnicy. W tzw. międzyczasie młody wyrósł i blw i nhn są tylko wspomnieniem...

      Usuń