sobota, 8 września 2012

Zachować twarz (najlepiej do później starości)

Skoro już napisałam o swoich włosowych perypetiach to - a niech tam - napiszę też o pielęgnacji twarzy, którą w ostatnich latach mocno dopracowałam dzięki czemu problemy z wypryskami, przetłuszczaniem, czy łuszczeniem się odeszły w siną dal =)
Jak to zazwyczaj u mnie bywa, większość informacji znalazłam w sieci, przebijając się przez dziesiątki postów na różnych blogach i jeszcze większą ilość Wizażowych wątków...

Początki...

Wszystko zaczęło się od przejścia na kosmetyki samorobione, jak pisałam kilka lat temu (matko, mój blog ma kilka lat!) --> klik.
Wypróbowałam wiele gotowych zestawów do robienia kremu i żaden nie zadowolił mnie w 100%, przełomem okazało się kupno Bazy 1-1-3 klik ze strony Zrób Sobie Krem.
Przy użyciu bazy można stworzyć krem o dowolnych właściwościach bez podgrzewania, długotrwałego mieszania, a co najważniejsze bez ryzyka, ze coś nie wyjdzie.
Czym się kieruję przy doborze składników? Staram się bazować na mądrości Azjatów O.o
Tutaj znajdziecie ogólne zasady pielęgnacji w azjatyckim stylu. Oczywiście nie stać mnie na oryginalne kosmetyki, ale dlaczego nie zainspirować się ich składem i nie stworzyć czegoś swojego?
Najprościej samodzielnie ukręcić serum pod krem (gdy czujesz, że samodzielne kremy to nie twoja bajka). I tutaj UWAGA, UWAGA! Jeżeli jesteś mamą to najprostsze serum masz zapewne w szafce z lekami! Mowa o kropelkach z 10% witaminą C: Juvit lub Cevikap. Oba preparaty można stosować bezpośrednio na cerę. Juvit jest nieco cięższy, więc nadaje się na noc lub na zimę, Cevikap lżejszy może być i na dzień. Witamina C to naturalny przeciwutleniacz oraz filtr przeciwsłoneczny - czegóż chcieć więcej za 10zł? Jeżeli ten temat wydaje się interesujący, poczytaj więcej tutaj: klik.

Mamy krem na twarzy i co dalej?

Drzewiej gustowałam w klasycznych podkładach. Kupowałam te tanie, jak i te drogie. Jasne i ciemne. Matujące i rozświetlające. Dziwiłam się czemu po każdym z nich przybywa suchych skórek, przybywa pryszczy, czemu gromadzą się w załamaniach skóry...
A potem spróbowałam koreańskiego kremu BB i świat stał się piękny (i żyłam długo i szczęśliwie z księciem u boku   ...zapędziłam się ;)
źródło: http://www.squidoo.com/b-b-cream
Co to jest krem BB? Basia z blogu Azjatycki Cukier wyjaśnia to lepiej ode mnie: klik.
Osobiście zdecydowałam się na zakup próbek kilku kremów firmy Skin79 (jedna z najpopularniejszych marek) poprzez eBay klik, po czym uznałam, że jestem fanem najpopularniejszego - różowego i ten zakupiłam również przez eBay w pełnym wymiarze za około 60zł. Muszę Wam powiedzieć, że wydajność tych kremów jest niesamowita. Miałam 3 próbki po 5g każda i przez 3 miesiące codziennego stosowania nie udało mi się jeszcze wszystkich wykorzystać (co zresztą jest nieco wkurzające, bo cały różowy czeka -.- )
Jeśli martwicie się ryzykiem zakupu podróbki, tutaj i tutaj krótki instruktaż, jak rozpoznać oryginał.
Krem BB stanowi dla mnie podstawę pielęgnacji latem (ma filtr SPF 25 i PA++), kiedy jednak potrzebuję czegoś więcej, sięgam po:

Kosmetyki mineralne

Pokrótce, kosmetyki mineralne to takie same kosmetyki, jak każde inne, ale ...mineralne ;-) No dobra, to zupełnie inne kosmetyki. Przede wszystkim mają one postać proszku. Popularnie są nawet nazywane proszkami. Podkład, korektor, cienie itp. - wszystko proszki.
Dlaczego są tak genialne? Przede wszystkim nie zawierają tysiąca składników chemicznych, jak klasyczna kolorówka.

Na ten przykład skład mojego podkładu (Everyday Minerals) to:
mica (CI 77019), titanium dioxide (CI 77891), zinc oxide (CI 77947), iron oxides (CI 77489, CI 77491, CI 77492, CI 77499). May contain: ultramarines (CI 77007)
Czyli 4 [cztery!!!] składniki
źródło: smbtraining.com/blog/less-is-more-usually

Dla porównania skład mojego ostatniego klasycznego podkładu (Max Factor):
Aqua, Cyclomethicone, Titanium Dioxide, Propylene Glycol, Dimethicone, Talc, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Dimethicone Copolyol, Sodium Chloride, PVP, Laureth-7, Arachidyl Behenate, Sodium Dehydroacetate, Trihydroxystearin, Propylparaben, Methicone, Methylparaben, Synthetic Wax, Silica, Cetyl Dmethicone Copolyol, Polyglyceryl-4 Isostearate, Hexyl Laurate, Ethylene/Methacrylate Copolymer, Ethylene Brassylate, Sodium Acetate, Aluminum Hydroxide, Stearic Acid, Isopropyl Titanium Triisostearate. [+/- CI 77491, CI 77492, CI 77499]
30 składników!!!! Na pierwszych dwóch miejscach woda i silikon. Szkoda gadać...

Temat kosmetyków mineralnych jest baaardzo obszerny i chyba każdy musi przez to przebrnąć na własną rękę. Niestety...
Ja zdecydowałam się na jedną z popularniejszych marek - Everyday Minerals. Zamówiłam kilkanaście próbek różnych kolorów, wypróbowałam każdy z nich i wybrałam najbardziej zbliżony do koloru mojej skóry, taki zamówiłam w pełnym wymiarze.
Na szczęście nie mam problemu opalenizny (postanowiłam się nie opalać w ogóle - już nigdy), więc podkład jest całoroczny.
Pędzle do makijażu (konieczność przy mineralkach) kupiłam na eBayu - prosto z Chin. Wyszło tanio i dobrze.


A na wieczór ...oczyszczanie


Wiadomo, że myć się trzeba, ale jak to zrobić, żeby dokładnie wymyć cały makijaż i nie podrażnić delikatnej skóry, a także nie zniszczyć naturalnego płaszcza lipidowego?
Teraz wiem, że jednym z moich kosmetycznych grzechów był niedostateczny demakijaż, choć starałam się to robić najdokładniej jak umiałam. Nie ma co wspominać przeszłości. Oto jak [znów] dzięki Basi zapoznałam się z wieloetapowym oczyszczaniem twarzy: klik
Jak to wygląda w praktyce:
1) mycie oliwką własnej roboty
2) szybki piling (bez mocnego masowania - robię go codziennie)
3) coś do mycia bez SLS - obecnie TEN, następny w kolejce stoi stary dobry Facelle ^^

Swoją drogą, żebyście widziały miny ekspedientek, gdy latałam po galerii i we wszystkich kosmetycznych sklepach pytałam o żel do mycia bez SLS... Hi, hi!


No i notka zatoczyła koło, bo po oczyszczeniu kładę serum, potem krem, rano mycie tylko oliwką, serum, krem, krem BB, puder ...i tak w kółko.
Cera zadbana, nawilżona, zmarszczki spłycone, suchych skórek niet.
Tego samego życzę Wam!


Garść konkretów:

Mój przepis na oliwkę do mycia:
80g oliwy z oliwek (może być słonecznik lub nawet Baby Dream)
10g oleju rycynowego (zwykły z apteki - mozna go też pominąć i wlać więcej oliwy)
10-15g PEG7 Gliceryl Cocoate (do kupienia na Mazidłach)
można dodać kilka kropli ulubionego olejku zapachowego - ja stawiam na grapefruit

Jak szybko zwiększyć szansę na bezpryszczową twarz?
Czytać składy! Nawet super turbo wypasione kremy potrafią mieć w składzie parafinę, która np. w moim wypadku bardzo zapycha pory powodując paskudne pryszcze.
Tutaj lista innych zapychaczy - może któryś nagminnie używasz i sama ściągasz na siebie deszcz "meteorytów"? ;)

Czy Twój Książę* też może korzystać z tego typu pielęgnacji?
Tak, jak najbardziej. Mój Księciunio* myje twarz wieloetapowo i używa kremu mojej roboty. Muszę powiedzieć, że opanowaliśmy tym sposobem jego AZS...

*TŻ pozwolił na publikację w JEGO sprawie tylko, jeśli będę go tytułować "Mój Książę" =)

czwartek, 7 czerwca 2012

Pod włos - nieco przydługi post o pielęgnacji włosów połączony z retrospekcją i elementami autobiograficznymi


Nigdy nie narzekałam na włosy, a raczej na ich brak. Odkąd pamiętam moje włosy były gęste, szybko rosnące, mocne i łatwe w układaniu. Było ich tak dużo, że od zawsze prosiłam fryzjerów o wycinanie zbyt gęstych boków (słowo "degażować" poznałam i zapamiętałam w podstawówce ;P)
Po ciąży
Kiedy po narodzinach młodego zaczęły wypadać to nawet się ucieszyłam - może wreszcie się przerzedzą i będzie mi łatwiej... A dlaczego było mi trudno? A no z jednego powodu. Nie wiedzieć czemu (ok, wiedzieć dobrze, ale o tym za chwilę) od jakichś 10 lat moje włosy strasznie się puszą. Po myciu nie ma mowy o pozostawieniu ich samopas, bo "król lew" murowany. Dopóki siedziałam w domu z dzieckiem, nie miało to znaczenia. Kucyk/koczek i do przodu. Problem się zaczął po powrocie do pracy. Bez wygładzania całości prostownicą nie kwalifikowałam się, żeby przejść próg firmy ;-) No więc cóż było robić, fryzjer nr 1: poszarpane końcówki i spalone pasemka, fryzjer nr 2: beznadziejna fryzura a la czeski piłkarz łamane na hełm teściowej, fryzjer nr 3: wreszcie upragniona dość krótka fryzura z niewielkimi wymaganiami, co do prostowania (w tym miejscu pozdrawiam panią Natalię :) wielki szacun za talent i umiejętności okiełznania moich włosów!) Tak minął rok, po upływie którego zauważyłam, że nawet te krótkie pasma trudno mi wyprostować i nawet po myciu i układaniu wyglądają smętnie,matowo i jakoś tak sztywno...
Zaczęłam drążyć ten temat w sieci i powoli wszystko ułożyło się w całość. Całe lata myślałam, że dbam o włosy, bo przecież codziennie (!!!) przed prostowaniem nakładałam na nie "jedwab", do tego od czasu do czasu odżywka no i super-druper wygładzające szampony - dlaczego coś było nie tak???
 He he, no troszeczkę...
1) Włosy nie są z kewlaru, nawet najsilniejsze można zniszczyć długotrwałą ekspozycją na wysoką temperaturę (dobra prostownica rozgrzewa się do ponad 200st. C)
Żebym wtedy zainteresowała się pielęgnacją...
2) Tzw. jedwab (np. Biosilk, czy CHI) koło prawdziwego jedwabiu nawet nie stał - są to substancje na bazie silikonów mające za zadanie wizualnie poprawić wygląd włosów. Nie mają nic wspólnego z odżywianiem. Co robią dobrego? Chronią włosy przed mechanicznymi uszkodzeniami tworząc wokół nich "film" ochronny.
3) Szampony wygładzające zazwyczaj mają w sobie dwie rzeczy: SLS i silikony. SLS to detergent mocno i agresywnie oczyszczający włosy, a silikony, to jak wyżej.
Mając powyższą wiedzę należy sobie zadać jedno, tudzież dwa podstawowe pytania:
- czy odpowiada mi sposób "pielęgnacji" polegający na systematycznym niszczeniu włosa i maskowaniu zniszczeń - jeżeli odpowiedź brzmi tak, to jest to moment, kiedy można zaprzestać dalszego czytania tej notki. Jeżeli jednak odpowiedź brzmi - nie, nasuwa się pytanie kolejne:
- w jaki sposób, będąc młodą mamą, w przystępny czasowo i finansowo sposób pielęgnować włosy?
Na własne potrzeby w miarę możliwości zgłębiłam ten temat i da się ;-)
Poniższe porady pochodzą głównie z blogów:
Anwen "Jak dbać o długie włosy" - kopalnia wiedzy, baaardzo inspirujący
Siempre la belleza "Siempre la belleza blog"- bardzo konkretnie o pielęgnacji, a także przepisy dla zwolenniczek samodzielnie robionych kosmetyków (polecam mgiełkę anty UV!!!)

ZASADY MATCZYNEJ (i nie tylko) PIELĘGNACJI WŁOSÓW

(w tym wypadku przesuszonych i zmęczonych latami prostowania, z natury blond falowanych)

Po pierwsze oczyszczanie:
- zrezygnuj z udziwnionych szamponów, kup jeden lub dwa o prostym składzie bez SLS (np. Babydream z Rossmana za kilka zł - bonus jest taki, że macie jeden szampon z młodzieżą), drugi może być z SLS jeżeli zamierzasz korzystać z trudno zmywalnych silikonów(np. Barwa lub Bambi)
TUTAJ instrukcja JAK myć włosy.
- myć włosy można również odżywką!!! (polecam  Isana wygładzająca również z Rossmana), ale uwaga nie może ona zawierać w składzie silikonów. Wątek o bezsilikonowych kosmetykach na Wizażu: KLIK.

Po drugie odżywianie:

- od środka
   * Herbatka ze skrzypu i pokrzywy (5zł za opakowanie w każdej aptece starcza na miesiąc). Zalewamy po torebce każdego zioła szklanką wrzątku i do przodu.
   * Napój z drożdży (1zł za opakowanie - starcza na 4 dni). 1/4 kostki drożdży zalewamy wrzątkiem, mieszamy, zostawiamy do ostygnięcia i chlup ;-) UWAGA! Niektóre drożdże nie chcą się całkowicie rozpuszczać i na dnie szklanki zostają paskudne granulki, wtedy taki napój najpierw miksuję. Drożdże - pewniaki są w Biedronce. Rozpuszczają się idealnie i dobrze smakują. Jeżeli smak jest nadal nie do przejścia można poeksperymentować, np. zalać je mlekiem, wmiksować w nie banana itp.

-od zewnątrz
   * przed myciem wcieranie we włosy oleju, może być najprostszy - z kuchni: oliwa z oliwek albo słonecznikowy. Jak się wciągniemy można pomyśleć o czymś bardziej egzotycznym, jak kokosowy, migdałowy, czy jojoba. Procedura jest hiper prosta: odrobinę oleju (około łyżki na całe włosy) wcieramy we włosy kilka godzin przed planowanym myciem lub wieczorem, kiedy mycie planujemy rano. Oleje bardzo prosto się zmywa. W moim wypadku te lżejsze zmywam odżywką =)
O rodzajach olejów: klik
Jak nakładać olej: klik

Po trzecie  zabezpieczanie:

Jeżeli masz długie włosy, lub pragniesz takie mieć, musisz mieć świadomość, że ich końcówki narażone są na bardzo wiele uszkodzeń mechanicznych w trakcie codziennych czynności (ocieranie się o bluzkę, przygniatanie szalikiem, uciskanie spinką, rozczesywanie na siłę...). Żeby ochronić je przed tymi czynnikami ku pomocy przyjdą nam ...silikony. Tak, tak - przed chwila pisałam, że to zło wcielone, ale nie do końca tak jest. Silikony użyte świadomie i co tydzień - dwa zmywane (żeby się nie nawarstwiały) mogą być naszym sojusznikiem.
O silikonach u Anwen: klik

Powyższa notka to tylko wierzchołek góry lodowej, jaką jest temat pielęgnacji włosów. Serdecznie zachęcam do poszukiwań.
W tym miejscu dziękuję wszystkim dziewczynom prowadzącym włosowe blogi za to, że Wam się chce! JESTEŚCIE WIELKIE :-)

Trudne początki... Tak wyglądał mój start w walce o piękne włosy (po zmyciu silikonów wyłonił się obraz nędzy i rozpaczy). Mam nadzieję, że przyjdzie mi się również kiedyś pochwalić pięknymi blond falami na tym blogu :-)






sobota, 21 stycznia 2012

Każdy ma swoje "bioderko"

Nigdy nie obawiałam się o własne zdrowie. Kaszel, katar, czy co tam jeszcze nie stanowiły większego problemu (ani mniejszego nawet). Ogólnie przed narodzinami młodego niewieloma rzeczami się martwiłam. Wszystko uległo zmianie, gdy na świat przyszedł ON. Czy nie je za mało? A może za dużo? Czy kupa, co 2 dni to ok, czy powinnam dać mu czopek? Dlaczego płacze? Dlaczego NIE płacze? Czy na pewno oddycha? Dlaczego zaczął płakać, przecież TYLKO sprawdzałam, czy oddycha?... etc. etc.
Pierwszy poważny stres przeżyliśmy przy kontroli stawów biodrowych. Po jednej stronie odwiedzenie nóżki było mniejsze, niż po drugiej. Przez kilka dni zawisła nad nami groźba szyny Koszli, czy innej rozwórki. Wydawało mi się wtedy, że to praktycznie koniec świata. Wszyscy mają zdrowe dzieci, a nas spotyka COŚ TAKIEGO. Na szczęście bardziej doświadczone mamy ruszyły z odsieczą i po chwili okazało się, że jednej synek urodził się z wadą dłoni, po której ślad dawno zaginął, druga przeszła z młodą przez 3 miesiące pobytu w szynie po czym również nie ma śladu), że nie wspomnę o znajomych, którzy pierwsze tygodnie spędzili z młodym w szpitalu, bo zbyt wcześnie pojawił się na tym świecie... Nie ma to, jak dobra grupa wsparcia ;-)
Ostatnio znów spotkało nas coś przykrego. Młody w nocy obudził się ze "szczekającym" kaszlem i dusznościami. Musieliśmy wzywać pogotowie i jechać do szpitala. Co prawda sytuacja została szybko opanowana, ale stres pozostał. Zapalenie krtani lubi nawracać. Na forach internetowych milion porad, co robić - połowa z tego bez sensu lub wręcz szkodliwa. Lepiej słuchać lekarzy.
I znów myśli, dlaczego my? Wszyscy zdrowi, a my w szpitalu... Ale czy na pewno? Na spokojnie zaczynam analizować zdrowie dzieci z najbliższej rodziny i znajomych. U jednego wycięte migdałki, druga ma wodę w uszach, trzecia ma za sobą obustronne zapalenie płuc i szpital... Długo by wyliczać. Znów okazuje się, ze każdy niesie swój krzyż, a dobrze jest tylko tam, gdzie nas nie ma.
Dlaczego w ogóle to piszę? Żeby podzielić się i innymi mamami refleksją, iż KAŻDY ma swoje "bioderko". Dla jednej zmartwieniem będzie waga dziecka, inna panicznie będzie bać się drgawek towarzyszących gorączce, a inna (tak jak ja) będzie w nocy wsłuchiwać się w oddech dziecka ze strachu przed dusznością.
Nie ma dzieci idealnie zdrowych i nie ma rodziców idealnie spokojnych. Najważniejsze jest, by nie tracić głowy w chwilach grozy. I tego życzę nam wszystkim w Nowym Roku.
Niech 2012 będzie spokojny, wolny od stresu i przede wszystkim zdrowy. Dzieci niech rosną, a my zachowajmy młodość (choćby ducha).
W tym miejscu przesyłam specjalne pozdrowienia dla Ewy, która jako dziecko też "szczekała" i żyje, a nawet ma się dobrze. Czasami drobne gesty i proste słowa wnoszą nadzieję w serce drugiej osoby...