czwartek, 7 czerwca 2012

Pod włos - nieco przydługi post o pielęgnacji włosów połączony z retrospekcją i elementami autobiograficznymi


Nigdy nie narzekałam na włosy, a raczej na ich brak. Odkąd pamiętam moje włosy były gęste, szybko rosnące, mocne i łatwe w układaniu. Było ich tak dużo, że od zawsze prosiłam fryzjerów o wycinanie zbyt gęstych boków (słowo "degażować" poznałam i zapamiętałam w podstawówce ;P)
Po ciąży
Kiedy po narodzinach młodego zaczęły wypadać to nawet się ucieszyłam - może wreszcie się przerzedzą i będzie mi łatwiej... A dlaczego było mi trudno? A no z jednego powodu. Nie wiedzieć czemu (ok, wiedzieć dobrze, ale o tym za chwilę) od jakichś 10 lat moje włosy strasznie się puszą. Po myciu nie ma mowy o pozostawieniu ich samopas, bo "król lew" murowany. Dopóki siedziałam w domu z dzieckiem, nie miało to znaczenia. Kucyk/koczek i do przodu. Problem się zaczął po powrocie do pracy. Bez wygładzania całości prostownicą nie kwalifikowałam się, żeby przejść próg firmy ;-) No więc cóż było robić, fryzjer nr 1: poszarpane końcówki i spalone pasemka, fryzjer nr 2: beznadziejna fryzura a la czeski piłkarz łamane na hełm teściowej, fryzjer nr 3: wreszcie upragniona dość krótka fryzura z niewielkimi wymaganiami, co do prostowania (w tym miejscu pozdrawiam panią Natalię :) wielki szacun za talent i umiejętności okiełznania moich włosów!) Tak minął rok, po upływie którego zauważyłam, że nawet te krótkie pasma trudno mi wyprostować i nawet po myciu i układaniu wyglądają smętnie,matowo i jakoś tak sztywno...
Zaczęłam drążyć ten temat w sieci i powoli wszystko ułożyło się w całość. Całe lata myślałam, że dbam o włosy, bo przecież codziennie (!!!) przed prostowaniem nakładałam na nie "jedwab", do tego od czasu do czasu odżywka no i super-druper wygładzające szampony - dlaczego coś było nie tak???
 He he, no troszeczkę...
1) Włosy nie są z kewlaru, nawet najsilniejsze można zniszczyć długotrwałą ekspozycją na wysoką temperaturę (dobra prostownica rozgrzewa się do ponad 200st. C)
Żebym wtedy zainteresowała się pielęgnacją...
2) Tzw. jedwab (np. Biosilk, czy CHI) koło prawdziwego jedwabiu nawet nie stał - są to substancje na bazie silikonów mające za zadanie wizualnie poprawić wygląd włosów. Nie mają nic wspólnego z odżywianiem. Co robią dobrego? Chronią włosy przed mechanicznymi uszkodzeniami tworząc wokół nich "film" ochronny.
3) Szampony wygładzające zazwyczaj mają w sobie dwie rzeczy: SLS i silikony. SLS to detergent mocno i agresywnie oczyszczający włosy, a silikony, to jak wyżej.
Mając powyższą wiedzę należy sobie zadać jedno, tudzież dwa podstawowe pytania:
- czy odpowiada mi sposób "pielęgnacji" polegający na systematycznym niszczeniu włosa i maskowaniu zniszczeń - jeżeli odpowiedź brzmi tak, to jest to moment, kiedy można zaprzestać dalszego czytania tej notki. Jeżeli jednak odpowiedź brzmi - nie, nasuwa się pytanie kolejne:
- w jaki sposób, będąc młodą mamą, w przystępny czasowo i finansowo sposób pielęgnować włosy?
Na własne potrzeby w miarę możliwości zgłębiłam ten temat i da się ;-)
Poniższe porady pochodzą głównie z blogów:
Anwen "Jak dbać o długie włosy" - kopalnia wiedzy, baaardzo inspirujący
Siempre la belleza "Siempre la belleza blog"- bardzo konkretnie o pielęgnacji, a także przepisy dla zwolenniczek samodzielnie robionych kosmetyków (polecam mgiełkę anty UV!!!)

ZASADY MATCZYNEJ (i nie tylko) PIELĘGNACJI WŁOSÓW

(w tym wypadku przesuszonych i zmęczonych latami prostowania, z natury blond falowanych)

Po pierwsze oczyszczanie:
- zrezygnuj z udziwnionych szamponów, kup jeden lub dwa o prostym składzie bez SLS (np. Babydream z Rossmana za kilka zł - bonus jest taki, że macie jeden szampon z młodzieżą), drugi może być z SLS jeżeli zamierzasz korzystać z trudno zmywalnych silikonów(np. Barwa lub Bambi)
TUTAJ instrukcja JAK myć włosy.
- myć włosy można również odżywką!!! (polecam  Isana wygładzająca również z Rossmana), ale uwaga nie może ona zawierać w składzie silikonów. Wątek o bezsilikonowych kosmetykach na Wizażu: KLIK.

Po drugie odżywianie:

- od środka
   * Herbatka ze skrzypu i pokrzywy (5zł za opakowanie w każdej aptece starcza na miesiąc). Zalewamy po torebce każdego zioła szklanką wrzątku i do przodu.
   * Napój z drożdży (1zł za opakowanie - starcza na 4 dni). 1/4 kostki drożdży zalewamy wrzątkiem, mieszamy, zostawiamy do ostygnięcia i chlup ;-) UWAGA! Niektóre drożdże nie chcą się całkowicie rozpuszczać i na dnie szklanki zostają paskudne granulki, wtedy taki napój najpierw miksuję. Drożdże - pewniaki są w Biedronce. Rozpuszczają się idealnie i dobrze smakują. Jeżeli smak jest nadal nie do przejścia można poeksperymentować, np. zalać je mlekiem, wmiksować w nie banana itp.

-od zewnątrz
   * przed myciem wcieranie we włosy oleju, może być najprostszy - z kuchni: oliwa z oliwek albo słonecznikowy. Jak się wciągniemy można pomyśleć o czymś bardziej egzotycznym, jak kokosowy, migdałowy, czy jojoba. Procedura jest hiper prosta: odrobinę oleju (około łyżki na całe włosy) wcieramy we włosy kilka godzin przed planowanym myciem lub wieczorem, kiedy mycie planujemy rano. Oleje bardzo prosto się zmywa. W moim wypadku te lżejsze zmywam odżywką =)
O rodzajach olejów: klik
Jak nakładać olej: klik

Po trzecie  zabezpieczanie:

Jeżeli masz długie włosy, lub pragniesz takie mieć, musisz mieć świadomość, że ich końcówki narażone są na bardzo wiele uszkodzeń mechanicznych w trakcie codziennych czynności (ocieranie się o bluzkę, przygniatanie szalikiem, uciskanie spinką, rozczesywanie na siłę...). Żeby ochronić je przed tymi czynnikami ku pomocy przyjdą nam ...silikony. Tak, tak - przed chwila pisałam, że to zło wcielone, ale nie do końca tak jest. Silikony użyte świadomie i co tydzień - dwa zmywane (żeby się nie nawarstwiały) mogą być naszym sojusznikiem.
O silikonach u Anwen: klik

Powyższa notka to tylko wierzchołek góry lodowej, jaką jest temat pielęgnacji włosów. Serdecznie zachęcam do poszukiwań.
W tym miejscu dziękuję wszystkim dziewczynom prowadzącym włosowe blogi za to, że Wam się chce! JESTEŚCIE WIELKIE :-)

Trudne początki... Tak wyglądał mój start w walce o piękne włosy (po zmyciu silikonów wyłonił się obraz nędzy i rozpaczy). Mam nadzieję, że przyjdzie mi się również kiedyś pochwalić pięknymi blond falami na tym blogu :-)






8 komentarzy:

  1. Ja się włosom przyjrzałam we wrześniu i od tamtego czasu stopniowo wprowadziłam wszystkie te metody pielęgnacji. Najbardziej opornie szło mi z olejowaniem, no bo jak to? Olej na włosy?! Ale teraz bez lnianego nie mogę żyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dokładnie tak samo =)
      Z każdym tygodniem coraz lepiej poznaję moje włosy...

      Usuń
  2. Masz przepiękne, gęste fale, a nie zniszczone włosy. Naciskam na wydobycie skrętu i nawilżenie oraz zmiękczenie włosów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Tak właśnie robię :) Jeszcze parę miesięcy i zabłysnę!

      Usuń
  3. Wcieranie oleju zapodała mi dawno temu moja pacjentka rodem z Afryki, gdzie wszyscy sobie włosy "smarują". Pani Murzynka (specjalnie nie używam słowa Afrykanka, bo mam też znajomych z Algierii czy z Egipt, czyli jakby nie patrząc z Afryki, którzy bynajmniej "czarni" nie są) była zdziwiona że tego sposobu nie znam, bo w jej rodzinnych stronach wszyscy tak robią. Ba częściej olej wcierają niż korzystają z grzebienia. Okazało się też, że tzw rasa czarna ma olbrzymie z przesuszeniem skóry i włosów. Pani polecała mi olej ze słodkich migdałów lub argonowy. Faktycznie efekt jest wyśmienity.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały czas zbieram się do kupna arganowego... Najpierw zużyję te, które już mam, a potem TEN :-)
      Na razie najbardziej moje włosy lubią olej z orzechów macademia (cera też).

      Usuń
  4. Bardzo ciekawe i praktyczne porady. Gęste i długie włosy to skarb, o który warto zadbać, by do późnej starości cieszyć się pięknym wyglądem. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń