środa, 30 grudnia 2009

Ubrankowy zawrót głowy czyli "mój niemowlak będzie najpiękniejszy"

Każdy, kto choć raz podjął temat ubierania dzieci, zapewne usłyszał stwierdzenie "no teraz to nie ma problemu, wszystko takie śliczne i ogólnodostępne". Tiaaaa... Może i śliczne i ogólnodostępne i w ogóle ach i och, ale czemu takie drogie???
Oczywiście każdy chciałby mieć wyprawkę dla dziecka najlepiej z Mothercare, ewentualnie z H&M lub Nexta. Ja też chciałam. Do czasu, kiedy okazało się, że jeden sweterek dla niemowlaka w tych firmach oscyluje w granicach 50zł, a 3 pary śpiochów to wydatek bliższy 80zł, a gdzie bodziaki, czapeczki, skarpetki, rękawiczki, kombinezon...? Nic to - pomyślałam sobie. Na pewno mamy świetne polskie firmy produkujące ubranka w dobrej jakości i niskiej cenie. I tu znowu ZONK. Czytając opinie mam na forach internetowych dowiedziałam się, że to co tanie, nie koniecznie spełnia oczekiwania (a to się spiera, a to kurczy, a to jest za sztywne itp.), a gdy coś jest lepsze to od razu zrównuje się cenowo z firmami wymienionymi powyżej. Sprawdziłam to zresztą naocznie badając asortyment zwykłych sklepów dziecięcych. Dlaczego para pajacyków z bawełny firmy no-name kosztuje ponad 30zł? Dlaczego kurteczka dla roczniaka to wydatek ponad 50zł? Hmm...
Po wielu konsultacjach z zaprzyjaźnionymi mamami ustaliłam, że ubranka w rozsądnej cenie w stosunku do jakości można kupić zasadniczo tylko w Tesco. Nadal jednak pozostawał problem, jak pogodzić pensję fizjoterapeuty z zapotrzebowaniem królowej angielskiej? ;)
Na pomoc przyszły lumpeksy. Okazało się, że niektóre z nich specjalizują się w sprowadzaniu tylko i wyłącznie ubranek dziecięcych, również nowych. Wreszcie można było poszaleć. Nowe pajace Mothercare kosztowały 10zł, a nie 40, bodziaki po piątaku - żyć nie umierać! Trzymałam się zasady, że kupuję tylko nowe i tylko znanych firm. Suma summarum zgromadziłam pełną wyprawkę (ok 30 par bodziaków, 5 pajaców i cała górek koszulek i spodenek - bo ładne) za około 300zł. Dla mnie bomba. Tylko teściowej oczy powiększały się po każdym powrocie ze sklepu, a komentarzom "po co ci tyle" nie było końca ;)
Z "prawdziwego" sklepu zakupiłam jedynie skarpetki, czapeczki i rękawiczki-niedrapki.
Na ostatni ogień poszły poszukiwania kombinezonu zimowego i ciepłej czapki. O ile z kombinezonem nie było większych problemów - w końcu od czego jest Allegro, to z czapką się zawzięłam. Każda jedna kosztowała ponad 40zł (przypominam, że mówimy o zwykłej czapce dla niemowlaka!). Już myślałam, że przegram tę nierówną walkę, kiedy na eBayu znalazłam ofertę angielskiej mamy sprzedającej czapeczkę i rękawiczki (Mothercare) za symboliczne 0,99 funta. Alleluja! Za dychę z przesyłką zdobyłam firmową ciepłą i jak się okazało nie używaną czapeczkę z rękawiczkami. Czyli jednak da się :)

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam Mothercare jak są przeceny - wtedy można poszaleć. Rzeczywiście mają fajne ubranka. Pozdrawiam, Lete

    OdpowiedzUsuń
  3. Kupowanie w ciuchlandach ma jeszcze jedną zaletę: wiemy, jak ciuszki wyglądają po praniu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dostałam kilka bodziaków zakupionych w "normalnych" polskich sklepach. Rozpadły się (dosłownie) po pierwszym praniu. Za tą kasę miałabym ze 2kg porządnych brytyjskich. Ech...

    OdpowiedzUsuń